Opis
WIOSNA.
Wiosna zajrzała nam już w okna, słońce przygrzało i prawie każdy z nas zamarzył o podróżach, wycieczkach, wypadach za miasto. No cóż… Jest jak jest ale krótkie spacery nie są zabronione.
W najbliższą sobotę, wraz z moim 8 – letnim synkiem i naszym psem, zaplanowałam niewielki spacer. Niech się moi szaleńcy wybiegają choć raz na tydzień:-)
Do każdej , najmniejszej nawet wycieczki, trzeba się przygotować. Wszystko jest, brakowało tylko plecaka. Po dłuższej wędrówce po sklepach stwierdziłam, że nie jest mi potrzebny jakiś wielki i pakowny, po co usztywniane plecy, regulowane ramiączka i zabójcza cena. Wpadł mi w oko ni to worek, ni to torba, ściągany sznurkiem, z ortalionu. Cena nie najniższa ale znośna więc go kupiłam.
Nadeszła sobota, do worko-torby zapakowałam kocyk, książkę, pudełko z jedzeniem dla mnie, pudełko dla synka i trzecie dla psa. Do tego butelka wody , dwie mniejsze dla nas i miska dla psa:-) Plecak wszystko pomieścił. Zarzuciłam go na plecy , kijki do nordic walking w ręce i jazda.
WYCIECZKA.
Zrobiło się gorąco zdjęłam bluzę i dalej w drogę. Po kilku krokach coś mnie zaczęło kłuć pod lewą łopatką. Poprawiłam plecak, potem coś mnie uderzało w kręgosłup przy każdym kroku. Poprawiłam. Potem zaczęły mnie boleć ramiona od cienkich sznureczków. Przesunęłam. I tak przez cały spacer. Co za koszmar. Wiecznie poprawiałam i przesuwałam ten wór, a i tak mnie coś bolało.
Zróbmy przerwę – krzyknęłam do moich towarzyszy. Pomyślałam, że jak opróżnimy pudełka z jedzeniem i piciem, będzie lepiej.
Synek, nie chciał nic zjeść, pies nie schrupał ani kąska, wypiliśmy tylko po łyku wody. Po odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną. Postanowiliśmy się pościgać. Po kilku krokach usłyszeliśmy trzask. Worek puścił na szwie i pudełko z moimi kanapkami wypadło i się otworzyło. Kanapki wylądowały na ziemi, dobrze , że pies je zjadł.
Zarzuciłam worek na jedno ramię, kijki związałam razem i na drugie, a dziurę trzymałam ręką by reszta mi nie powypadała. Do domu wróciłam obolała, bolały mnie plecy , ramiona i kark. To nie był miły i przyjemny wypad tylko jakiś koszmar i to z powodu tandetnego plecaka. Na zdjęciu wyglądał pięknie, wypchany po brzegi, regularny kształt, a dziewczyna ze zdjęcia stała wyprostowana i uśmiechnięta.
To nie był ten sam plecak, mój uwierał mnie w plecy, miał cienkie ramiączka i do tego był tandetnie uszyty. – “Mamo pójdziemy za tydzień znowu?” i jak tu odmówić ukochanemu synkowi?- “Oczywiście!”
PLECAK IDEALNY.
… Ale najpierw uszyję plecak idealny!!! Mam na to kilka dni. Nie miałam czasu na zamawianie materiału z internetu. Zaczęłam grzebać w szafie. Znalazłam stare jeansy, a właściwie to nowe tylko czekały już 3 lata aż schudnę, ale pomimo postanowień noworocznych nie udało mi się zgubić za wiele a raczej spodnie jakoś jeszcze się skurczyły. Znalazłam piękną lniana zasłonę po babci i, która ma ponad 100 lat i babcia sama ją utkała oraz kawałek podszewki. Sznurek kupiłam w pobliskim budowlanym. Do czego w budowlance takie sznury, nie mam pojęcia.
Uszyłam worek odpowiedni na wycieczki, wytrzymały, do tego niepowtarzalny i mocny. Dodatkowo użyłam włókniny pomiędzy warstwę jeansu , a podszewkę, by materiał miękko się układał i nic z plecaka nie uwierało w plecy. Całości dopełniały bawełniane taśmy. Szerokie i miękkie. Teraz tylko test wycieczkowy.
Wypadł wspaniale, a spacerowicze zerkali na plecak z wyraźnym zainteresowaniem. Uszyłam jeszcze jeden, poprawiłam kilka błędów i teraz jest on dostępny dla Ciebie!!!
Wysokość 41 cm, szerokość 28cm, głębokość 12 cm. Długość jednej szelki ok 60 cm.
A może przypadną Wam do gustu inne nasze torebki?